Prezydent Stanów przyleciał, opowiedział za darmo światu kawał historii naszego kraju i czem prędzej odfrunął. Pozostał ino niesmak.
Nie był uprzejmy spotkać z byłymi prezydentami. Nie porozmawiał o demokracji na stronie z prezydentem noblistą. Nie zawołał do wspólnej fotografii Frasyniuka. Totalitaryści od Scheta nie wypili gorzkiej kawy w amerykańskiej ambasadzie, bo ich tam zwyczajnie nie zaproszono.
Lud Warszawy skandująco wysyłał klowna Petru na Maderę. A ubowcy z KOD i od Kasprzaka nie doczekali się najmniejszej nawet wzmianki o swojej walce z faszyzmem i stalinizmem w "ten kraju".
Jedną słową skandal i pohańbienie. Zarozumiały Trump nie był uprzejmy nawet wezwać na posłuchanie najgłówniejszego ideologa III RP w osobie nadredaktora z Czerskiej, co natychmiast odbiło się dramatycznym spadkiem sprzedaży wiadomego dziennika.
Upadek obyczajów i degrengolada. Jak żyć ? Jak walczyć z fashystowskim kaczyzmem, skoro znikąd ratunku ?
Amerykański prezydent nawet nie był się zająknął o połamaniu kręgosłupa polskiego wymiaru sprawiedliwości. Doszło nawet do pełnej jawności w oświadczeniach majątkowych luminarzy spod znaku krótkowzrocznej Temidy.
A gmach Sądu Najwyższego miał tuż za prezydenckimi plecami. Nie wsparł nawet mrugnięciem powieki pani prezes Gersdorf przymuszonej do życia na prowincji za dziesięć koło na miesiąc. Tak się nie robi.
Wygląda na to, że już nikt nigdy nie kiwnie nawet palcem, żeby było tak jak było. Pozostaliśmy, jako te sieroty, samotne i opuszczone. Timmermans wziął na wstrzymanie. Prezydent zamiast o obronie nadwichniętej demokracji w Polsce z pasją opowiadał o wojennej, powstańczej barykadzie w Alejach Jerozolimskich a na koniec krul Europy dorzucił dziegciu i oznajmił, że opozycja ma problem. Zewsząd czarna rozpacz. Ostatnia nadzieja w wysportowanych grupach z Hamburga. Starczy zaledwie kilkudziesięciu a na ambergoldbank nielegalne i nikomu niepotrzebne manifestacje smoleńskie na ten tychmiast ogłoszą capstrzyk. I tego się trzymajmy ...
Komentarze